Krzysztof Kamil Baczyński – wiersze miłosne

lipiec 3, 2015

Nie znam piękniejszych wierszy miłosnych od wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Miłość Krzysztofa i Barbary stała się legendą. Pokochali się mocno od pierwszego spojrzenia. Brali udział w Powstaniu Warszawskim. On w wieku 23 lat zginął trafiony w głowę, gdy wychylił się nieostrożnie z okna. Ona ranna w głowę, gdy umierała, trzymała w ręku tomik wierszy męża…

Kazimierz Wyka napisał przed laty:
Gdyby z dorobku Baczyńskiego wyjąc i oddzielnie wydać jego erotyki, zrazu skierowane do narzeczonej, z kolei do żony po prostu, powstałby jeden z najwspanialszych zbiorów tego rodzaju w całej poezji polskiej – zbiór absolutnie wyjątkowy, bez poprzedników i następcy”.

Krzysztof Kamil Baczyński

***

Tędy, przez wzgórza ciszą zarośnięte,

przejdę swobodnie błękitnawym morzem,

przez szlam tymianku i zgaszoną miętę,

dzwony wieczorne jak bramę otworzę,

szorstkimi dłońmi odsunę żaluzje —

— dwa łuki puszczy na bok spadną miękko,

w las rozdzwoniony jak w zieloną kuźnię

wejdę przewilgły parną gamą dźwięków.

W rozmiękłej woni przechodzę szelestem,

płynące łany w świty drzew odchodzą.

Ciężar przestrzeni przenoszę na barkach,

na srebrne brzegi w gorzką zieleń brodząc.

Ramiona dźwięczą brązem dzwonnej siły,

w nocach pierzchnących sypką wonią dojrzę

dźwięczny chłód planet jak jabłka dojrzałych

i w czerstwej ciszy poszukam twych spojrzeń.

Patrz… gładzę wiatry po gorących ustach,

zbieram modlitwy drzew rozpierzchłe w trwogach

i kiedy przyjdę do twych stóp o zmroku,

nie pytaj,

po co szedłem taką drogą.

……………………………………………………………………………………………………………

Krzysztof Kamil Baczyński

Narzeczona

Ona stojąc w jeziorze ręce obraca do góry
i z nich unoszą się z wolna kwiaty i białe motyle,
kiedy pod kolanami w wodzie mkną ciche chmury,
niebo się szybko przetacza. Ona się fali przychyla
i bierze w dłoń otwartą jak pyszczek różowy kuny
niebieskie łodyżki wody, które się prężą jak struny
i grają cicho i miękko:
„W kwiaty nas zamień, panienko”.
Więc ręce zwraca w górę i krople wypryska wysoko,
czyni z nich liście i jabłka, węże i srebrne jaszczury;
zanim opadną znowu, jeszcze podobne są głogom,
co kwitną. Potem, gdy spadną, przemkną w nich szybko chmury.
Ona się z wolna zawróci unosząc z sobą odbicie,
nie wiedząc jeszcze, czy w sobie, czy w wodnym obrazie prawdziwa,
patrzy w kryształ powietrza i widzi dalekie życie,
raz zapylone trakty, to znowu potoków grzywę.
Nie wie i jeszcze czeka. Wtedy na brzegu, w kotlinie,
rycerz ogromny przystaje i jabłko wyciąga na dłoni,
błękitne jak kropla nieba. Ona ku niemu płynie,
powietrze w krąg rozgarniając, co jak pod skrzydłem dzwoni.
Potem ich las zamyka. I tylko drzewa dojrzałe
tak samo stoją w głębinie, jakby najmocniej kochały.

2.12.1942

WR