Maria Wojtczak – nasza „Maria od poetów” zmarła 24.04.2015
maj 3, 2015Maria Wojtczak – nasza „Maria od poetów” zmarła 24 kwietnia 2015. Po Jej śmierci dowiedzieliśmy się, że pisała wiersze. Nie ujawniła się za życia, tak była jej wola. Córki pożegnały Mamę nad grobem Jej własnym wierszem:
Stearynowe łzy spływają
po świecy
Moje oczy suche
choć serce i pamięć
nieukojone
Migotliwy płomień
dłonią chronię
przed podmuchem wiatru
Jak Jej oddech ostatni
Pod powiekami
usiłuję zatrzymać
znikający obraz
wygasłego życia
Boli
niewypłakany żal
Była lekarzem medycyny, współtworzyła brzeską „Solidarność”, zawsze bliska ludziom kultury i sprawom społecznym. Stowarzyszenie Żywych Poetów przyznało Jej Honorowe Członkowstwo, ponieważ od początku istnienia wspierała ich działania. Zawsze pytała: Jak wam pomóc? I nie były to słowa bez pokrycia. Miała tyle energii, że i Klub Literacki „Brzeg” (działający przy Związku Nauczycielstwa Polskiego o/ Brzeg) jest wdzięczny za wspólną troskę o Słowo. Zapisała się w poczet sympatyków, starała się bywać na spotkaniach autorskich. A gdy nie mogła, dzwoniła i prosiła o wrażenia. Zawsze chętna do kupienia książki od autora, a przede wszystkim chętna do wyrażania myśli dotyczących twórczości. Gdy nie mogła tego uczynić osobiście, prosiła o adres i pisała list do autora.
W jej gościnnym domu powstał mały salon literacki, w którym z szacunkiem dla kultury odbywały się miłe dyskusje. Niestety, w ostatnich latach z powodu choroby spotkań było coraz mniej. Środowisko literackie, bliższe i dalsze dobrze znało Panią Marię. Rozmowa z nią była mądra i emocjonalna. Była niezwykle oczytaną osobą, Jej półki tonęły w książkach. Miała pamięć, której zazdrościłam (nazwiska, tytuły książek , daty…). Miłość do czytania spowodowała, że odznaczała się wspaniałą komunikatywnością i doskonałym stylem w felietonach publikowanych w Gazecie Brzeskiej i na stronach internetowych. Pisała ze swadą o brzeskiej rzeczywistości politycznej. Kształtowała tę rzeczywistość. Była skromna, uśmiechała się, gdy słyszała pochwałę na swój temat.
Umiała słuchać. W czasie długoletniej choroby mojej mamy Pani Maria była duchową podporą. Potrafiła w rozmowie na trudny temat znaleźć takie argumenty, że człowiek wychodził od niej lżejszy. Była lekarzem dusz, dowartościowała rozkołatane serca, mówiła, żeby nie przestawać, bo wszystko ma swój sens. Wystawiała nam recepturę na dobry lek przeciwko złu świata, przeciwko kłótniom i waśniom w środowisku literackim oraz w naszych rodzinach.
Zawsze ciekawa, co nowego się napisało. Gdy czytałam Jej swoje wiersze, mówiła szczerze i z empatią, co się podoba, a co nie. W podziękowaniu dedykowałam Pani Marii wiersz „Idee” w tomie „Słowa jak liście”, bo miała swój udział w jego powstaniu.
Czuliśmy się dobrze u Pani Marii od poetów. Na wykrochmalonych serwetkach zawsze pachniały słodkości i kulinarne niespodzianki Jej własnego wyrobu. Lubiła obdarowywać nimi gości. Otrzymałam kiedyś małe słoiczki konfitur pełne poezji. Został mi jeden, który otworzę przy wyjątkowej okazji. Może będzie nią uroczystość, na której w Zamku Piastów Śląskich zaprezentujemy książkę z twórczością Pani Marii? W zielonej Sali Pinottiego zabraknie miejsc, tyle Pani Maria będzie miała gości…
Romana Więczaszek
GB nr 10, 2015