STANISŁAW MICHALIK ROZMAWIA Z ROMANĄ WIĘCZASZEK
wrzesień 3, 2007„GŁOS GŁUSZYCY”, wrzesień,2007
Rozmowa z Romaną Więczaszek, naszym nowym odkryciem nie tylko dla „Kącika Literackiego”, ale dla chluby naszego miasta.
Red. Na stronie internetowej miłośników Głuszycy jej twórca, Sebastian Link,, też nasz rodak, nazwał panią prawdziwym skarbem. Nie napisał tego, że jest to skarb dość osobliwy, bo nie my go odkryliśmy, lecz odnalazł się sam i nieśmiało podjął próby zainteresowania swoją osobą . Jak to się stało, że Romana Więczaszek, lokalna patriotka pięknego Brzegu nad Odrą, działaczka kultury, dziennikarka i autorka tomiku wierszy, zdecydowała się dać znać o sobie i odtajnić swe związki z rodzinnym miastem u źródeł Bystrzycy ?
R.W. Nie przypuszczałam, że mogę być jeszcze w życiu odkryta jako „skarb” i to prawdziwy! Ale to miłe, dziękuję bardzo. To, że zaistniałam na Waszej stronie internetowej i mam propozycję pokazania się w „Głosie Głuszycy”, to zasługa jego redaktora (S. M) oraz Sebastiana Linka, administratora www.gluszyca.com. Zaplanowałam z odnalezioną koleżanką z dawnej szkoły podstawowej nr 1, że zorganizujemy spotkanie naszego rocznika. Znalazłam się więc na stronie Miłośników Głuszycy i zafascynowana artykułami, zdjęciami oraz wierszami M. Juszczaka, natychmiast napisałam mailem słowa uznania. Otrzymałam przemiłe podziękowanie i zaproszenie do współpracy. Bardzo się cieszę, ponieważ przez te wszystkie lata tęskniłam za miejscem lat dziecinnych. Przejeżdżałam przez Głuszycę w pośpiechu, gdy odwiedzałam groby bliskich. Zniknęły gdzieś kontakty ze znajomymi, czasami chodziłam sobie samotnie po ścieżkach sprzed lat. Wspomnieniom do dziś towarzyszy wujek Antoni Duda (brat mojego nieżyjącego ojca)z żoną Marią. Dzięki nim wiem, co się w miasteczku dzieje. Wujek prowadził sklep meblowy, a jego meble stoją jeszcze w niejednym domu. Moje marzenia się spełniają; znalazłam przyjaciół i na pewno będzie ich więcej po spotkaniu autorskim „Pod Słońcem”, już niebawem.
Red. Czy moglibyśmy się dowiedzieć, jakie zrządzenie losu spowodowało migrację Głuszyczanki, Romany w szeroki świat i co spowodowało wrośnięcie w glebę piastowskiego grodu, Brzegu nad Odrą?
Nauka i życie. Najpierw liceum w Wałbrzychu, potem Uniwersytet Wrocławski. Poznałam obecnego męża, który jest „budowlańcem” i wyruszyliśmy z Głuszycy za chlebem. Przedtem urodziłam tu córeczkę i stawiałam pierwsze nauczycielskie kroki w szkole nr 3, w której to kiedyś sama byłam uczennicą. Zrządzenie losu spowodowało, że wrosłam w piastowski Brzeg. Pracuję w szkole, prowadzę kółko literacko – teatralne oraz należę do redakcji „Gazety Brzeskiej”, odnotowuję wydarzenia kulturalne w Brzegu i okolicy. Chcę służyć talentem ludziom kultury, którzy są blisko mnie. Niedawno założyłam Klub Literacki., działający w pięknym Ratuszu. Organizujemy spotkania poetycko – muzyczne, zapraszamy gości: literatów i artystów. Aktualnie pracujemy nad wydaniem almanachu. Najbardziej cieszy mnie to, że przychodzi coraz więcej młodych ludzi. Są wrażliwi, uczuciowi, niepokorni. Działalność w klubie i pisanie jest wspaniałą terapią – dla wszystkich!
Red. Z rodzinnym miastem wiąże się wiele wspomnień, wprawdzie czas nie ubłaganie zaciera większość z nich, ale są takie, które nie dają się zamazać, wyrzucić z pamięci. Jesteśmy bardzo ciekawi paru takich wspomnień.
Wspomnienia dotyczą wielu miejsc, zmieniają się tylko pory roku. Wszystkie są ważne, ponieważ mnie ukształtowały. Małe mieszkanko przy ul. Grunwaldzkiej 25, w którym uczyłam się od rodziców jak żyć. Na podwórku, od kiedy pamiętam, miałam swoją „klasę” i zespół artystyczny (próby i występy odbywały się na scenie za ul. Leśną). Wspominam polonistkę, którą naśladuję do dziś, a która mile wyróżniała mnie za zdolności językowe. Pamiętam wszystkie biblioteki, bo wtedy rozrywką było czytanie i kino. Pierwsze moje pisanie zaczęło się nieśmiało w podstawówce, a umacniało się, gdy się …zakochiwałam. Lato to basen i stawy oraz wyprawy z ojcem na jagody, grzyby. Przepyszne były zabawy nad Bystrzycą, w łopianach miałam dom. W zimie – szaleństwa na sankach i bałwany w ogródku. W Głuszycy dzieci nie mogły się nudzić! Uczęszczałam też na różne artystyczne zajęcia, w tym na balet. Do tych wspomnień bardzo ogólnych dochodzą szczegóły, których jest w moich myślach mnóstwo. Uzupełnieniem są wiersze.
Red. Jeśli o Romanie Więczaszek mówimy, ze jest naszym skarbem, to niewątpliwie w dużej mierze skutkiem tego, że podobnie jak Marek Juszczak pisze wiersze, a wśród nich o swoim rodzinnym miasteczku – Głuszycy. Co było inspiracją do napisania tych wierszy, czy powstały one za jednym zamachem, czy też rodziły się przez dłuższy czas?
Obrazy z lat młodości są zawsze we mnie. Przychodzą znienacka i muszę je zapisać. Wiersze o Głuszycy powstawały od dawna z tym, że pisanie u mnie, to ciągłe poprawianie, więc czasami wracam do utworu sprzed lat i dokonuję zmian. Ponowne nawiązanie kontaktów z rodakami pobudziło moją wyobraźnię i otworzyło zakurzone szuflady. Stało się tak również dzięki poezji Marka Juszczaka, który bardzo mnie wzruszył. Zyskałam wspaniałą inspirację. Mam nadzieję, że dzięki nowo poznanym przyjaciołom, wena twórcza mnie nie opuści. Jestem wdzięczna i do zobaczenia!
Stanisław Michalik