Stanisław Michalik o wiosennych spotkaniach autorskich R.Więczaszek i M.Juszczaka

czerwiec 15, 2011

 Pisać wierszem

Jestem pełen świeżych, gorących, nieuporządkowanych, wrażeń. To się stało tak szybko, jedno po drugim, w pierwszym przypadku  – autentyczna, żywiołowa rozmowa z dziećmi o potrzebie i sztuce pisania wierszy, w drugim  –  nostalgiczna, refleksyjna, nastrojowa „uczta duchowa” w bezpośrednim kontakcie z autorami wierszy, z muzyką, obrazkami video na ekranie i fotografiami krajobrazów miasta w małej galeryjce Centrum Kultury w Głuszycy.

Na początek oddaję głos słynnemu historykowi angielskiemu Normanowi Davisowi, który historię Polski uczynił ideą fix swej pracy naukowej W jednej z książek przytacza on wzruszający sonet francuskiego poety, Joachima du Bellay, który wywarł na nim niezatarte wrażenie:

Szczęśliwym ten, co jak Ulisses z pięknej podróży,
lub ten, kto złote runo zdobył,
powraca w doświadczenie i mądrość bogatszy
żyć wśród bliskich do końca dni swoich !

 
Kiedyż jednak ja powrócę do mojej wioseczki,
by dym z komina ujrzeć, i kiedy
zobaczę znów ubogą zagrodę,
co dla mnie więcej od pałaców znaczy?

Bardziej mnie cieszy chałupa rosochata
niż dumne fasady rzymskich patrycjuszy,
bardziej niż marmury cieszy mnie podłoga z desek heblowanych.
 

Wolę moją galijską Loarę od łacińskiego Tybru,
wolę moją małą Lirę, od wzgórz Palatynu,
a od morskiej bryzy wolę andegaweńską łagodność. 

Jest coś, co napawa optymizmem, podnosi na duchu, budzi nadzieje. Otóż Głuszyca ma swoich piewców, ma admiratorów, którzy umieją odmalować wierszem piękny obraz lat dzieciństwa i młodości tu właśnie przeżytych. Do tej pory odkryliśmy troje takich twórców – Natana Tenenbauma, Marka Juszczaka, Romanę Więczaszek. Pierwszy z nich, to poeta sławy krajowej. Z rodzinnego miasta, Głuszycy, w której przyszło mu spędzić lata dzieciństwa tuż po wojnie, pozostawił w swej twórczości maleńkie, choć bardzo sympatyczne akcenty. Marek Juszczak i Romana Więczaszek, to Głuszyczanie z krwi i kości, tu się urodzili, tu chodzili do szkoły i tu jest miejsce ich pierwszej pracy. Marek – z zawodu górnik i Romana – nauczycielka, są z nami, odkąd nawiązaliśmy bliższe kontakty i zaczęliśmy się razem spotykać na imprezach kulturalnych w Głuszycy. Marek, który „za chlebem” wyemigrował na Górny Śląsk do Knurowa, wydał u nas w Głuszycy dwa tomiki wierszy – „Łowienie czasu” i „Świadomość podświadomości”. Romana jest działaczką kultury i animatorką poezji w Brzegu nad Odrą. Tam wydała dwa tomiki swoich wierszy, „Krąg” i „Spacery wierszem”. Pośród innych wierszy, zarówno u Marka, jak i Romany, znajdujemy piękne, wzruszające strofy o rodzinnym mieście – Głuszycy.

 Z Romaną Więczaszek i Markiem Juszczakiem spotykamy się corocznie w Centrum Kultury i w szkołach na wiosennych i jesiennych spotkaniach z poezją „Głuszyca – moje miasto”. W październiku 2009 roku było to spotkanie poszerzone o miejscowego artystę rzeźbiarza, „łomnickiego Wita Stwosza”, Jerzego Marszała. W spotkaniach uczestniczy młodzież Zespołu Szkół i gimnazjum, a także szkół podstawowych pod opiekuńczymi skrzydłami swych nauczycieli-polonistów i dyrektorów.  Uczestniczą w nich także osoby dorosłe zainteresowane poezją, bliscy i znajomi naszych gości i co warto podkreślić z szacunkiem – władze miejskie. „Głuszyckie spotkania z poezją”, w których obok ludzi starszych uczestniczy tak licznie młodzież, pokolenie najsilniej związane z miejscem swego urodzenia, miejscem dzieciństwa i młodości, mają szczególne znaczenie. To jest ich „gniazdo rodzinne”. Stąd być może wyruszą w „szeroki świat”, tak jak to się stało z Natanem, Romaną i Markiem, lecz więź z „krajem lat dziecinnych” będzie mocna jak „pierwsze kochanie”, będzie powracała w pamięci tak silnie i pięknie, jak w wierszach naszych gości. Kiedyś powrócą do swej Itaki, bo jak to pięknie ujęła Romana Więczaszek, posługując się sentencją hiszpańskiej powieściopisarki Rosy Montero – „dzieciństwo, to miejsce gdzie mieszka się przez całe życie”.

Romana i Marek powracają do nas jak Ulisses z pięknej podróży, w doświadczenie i mądrość bogatsi, by dym z komina ujrzeć i swą zagrodę, która więcej od pałaców znaczy. Wolą deski heblowane od marmurów i nieokiełznaną Bystrzycę od rozłożystej Odry lub Stawu Moczury.

Stało się tak ponownie wczorajszego dnia, najpierw w Szkole Podstawowej nr 2 ,a następnie wieczorem w głuszyckim Centrum Kultury. Obydwa spotkania były tak sympatyczne i wzruszające i na długo zapadną w pamięci ich uczestników.  Tak samo jak zaprezentowane wiersze. Przytoczę tylko dwa z nich:

 Nie płoszcie rano świata,
 bo ptak się boi
 i wiatr
chcę wyjść boso na trawę,
przywitać zaspany dzień,
chcę klasnąć słońcu,
co chmury zwyciężyło
niech oświetla przeszkody,
niech spokojne miłością
muska moją szyję.

I nic mi więcej nie trzeba…

 –  pisze w jednej ze swoich miniaturek Romana Więczaszek.

 A Marek Juszczak  wierszem rymowanym:

Tu zostawiłem swoje serce, miedzy górami a doliną,
Łapałem wiatr jak czyjeś ręce, może to twoje były dziewczyno.

Puszczałem łódki do rwącej wody by z marzeniami poszły w dal,
Bystrzyco, rzeko ciągłej przygody, czy je zaniosłaś tam, gdziem chciał ?

Nocą gdy księżyc oświetla rowy, a w rowach świerszcze cykają dysząc
Na góry spływa cień Wielkiej Sowy, jak sen nad uśpioną Głuszycą

Na stawach raki i gwiazdy w wodzie, strumień, wodospad i słodka cisza,
Lubiłem tam przychodzić co dzień, czasem płakałem, gdy nikt nie słyszał.

Szumiące świerki, dzwony kościoła, od tego świata nie chcę więcej,
Znad gór tęsknota za mną woła: tu zostawiłem moje serce !


Czy trzeba ciągle tak gnać? Gonić w pospiechu przed siebie?  – pisze w posłowiu do tomiku wierszy Romany Więczaszek „Krąg”, autorka posłowia Renata Blicharz – Może warto się czasami zatrzymać i rozejrzeć. Czyż nie wokół nas, nieomal na wyciągnięcie ręki krąg zatacza nasze życie? To pytanie zadaje sobie i czytelnikom Romana Więczaszek. Jej wiersze to delikatne rysunki, subtelne szkice ołówkiem , ciepłe kolorowe pastele. Czytając je, zastanawiamy się. czy trzeba ciągle tak gnać ? Może warto się czasem zatrzymać… Nad wierszem.

Myślę, że warto.


Stanisław Michalik