OGRÓD SNU I PAMIĘCI – nowa książka prof. Stanisława S. Nicieji

grudzień 29, 2010


„Lwów. Ogród snu i pamięci. Dzieje Cmentarza Łyczakowskiego oraz ludzi tam spoczywających w latach 1786-2010” to książka prof. Stanisława S. Nicieji, która jest zamknięciem trzydziestoletnich badań tego cmentarza.

 

Wieczór autorski, który przez profesora został nazwany benefisem, odbył się w grudniu w Muzeum Diecezjalnym w Opolu. Jak wiele dla Kresów, aby ocalić je od zapomnienia, zrobił bohater wieczoru, świadczyły tłumy ludzi, którzy przyszli na spotkanie. Miły byk widok młodych ludzi, młodzieży ze szkół, studentów i oczywiście starszych mieszkańców Opola i okolic. Wśród nich ludzie nauki, kultury, przedstawiciele urzędów i mediów,  a także przyjaciele byłego rektora UO dwóch kadencji oraz senatora. Nikogo nie zraził mróz i fatalne warunki drogowe, a za tak liczną obecność, profesor wszystkim podziękował.

Nikt zapewne nie ukrywał, że chciał być blisko ważnego wydarzenia też z  innego powodu. Otóż, nowa książkę promował prof. Jan Miodek, dr honoris causa Uniwersytetu Opolskiego.

– Staszek ma wspaniały i rzadki dar znakomitego łączenia naukowości z popularyzatorstwem. Dzięki temu książkę czyta się znakomicie, lekko i wykwitnie. Nawiązując do mojego nazwiska powiem, że jest jak miód na moje serce – powiedział profesor. Mówił dalej, że Lwów, Cmentarz Orląt Lwowskich, Cmentarz  Łyczakowski to magiczne miejsca, pełne zabytków architektonicznych, więc należy się kłaniać z szacunkiem ludziom z Kresów. Językoznawca nie omieszkał przypomnieć, że „ł” „przedniojęzykowozębowe” , które poprawnie wymawiane przez Polaków, jest teraz rzadkością, pochodzi ze wschodu, również dźwięczne „h”. Wystąpienie prof. J. Miodka, czasem poparte humorem, czasem refleksją, to swobodne, aktorskie żonglowanie językiem polskim, z którym profesor jest w wielkiej przyjaźni. To wystąpienie, które wzbudza szacunek dla słowa, pozwala kochać nasz język. Profesor otrzymał duże brawa.

Emocji przybyło, gdy nareszcie zabrał glos główny bohater prof. S. Nicieja. Wcześniej przemawiała rektor UO prof. Krystyna Czaja, przewodnicząca Towarzystwa Miłośników Lwowa Irena Kalita i wydawca opolski Bogusław Szybkowski. Bohater wieczoru wspominał początki tego „zarażenia się wirusem lwowskim”, jak mawiał Jerzy Janicki, kresowiak, reżyser, niedawno zmarły przyjaciel Nicieji. Filmowiec szedł  z nim – dosłownie i w przenośni –  przez ok. 30 lat przez rubieże wschodnie. Kręcili filmy, reportaże, zbierali dokumenty.

I tym razem reżyser był na sali: gdy emitowano film o Cmentarzu Łyczakowskim, powitał nas z ekranu uśmiech J. Janickiego.

„Jeśli nie zarejestruję, nie zinwentaryzuję, stanie się tak jak z Atlantydą – cmentarz zostanie zepchnięty w otchłań domysłów i niepamięci”- wspomina Nicieja w Prologu do książki. Wykonal ogromną pracę, przy czym podkreślił nieoceniona pomoc małżonki Haliny, która dokonała redakcji tego dzieła (ma 544 strony). Tom zawiera ok. 5 tys., nazwisk oraz wiele niespotykanych fotografii (450), został wydany 22 lata po pierwszej publikacji na temat Łyczakowa. Obecnie Autor miał dostęp do zbiorów archiwalnych, ale przede wszystkim pomogli mu lwowiacy swoją korespondencją, za co wyraził im szczere uznanie. Zrozumieć można było na spotkaniu, jak ważne jest dokumentowanie tego, co dzieje się obok nas, ważne jest podpisywanie zdjęć i jakikolwiek zapis, „bo jutro o dzisiejszym spotkaniu nikt nie będzie wiedział”, a  zadaniem biografisty jest dotarcie do prawdy. Książka nie jest jednak suchą faktografią, bo barwnie opisuje losy ludzi, ich pasje, przyjaźnie…Ich potomkowie żyją, robią kariery na świecie. Na cmentarzu spoczęło 20 tys. wybitnych ludzi, ich groby to dzieła sztuki, równie wybitnych rzeźbiarzy. Autor we wszystkich publikacjach opiewa kunszt i artyzm mogił, o które dbali artyści na życzenie rodzin zmarłych. Ich ból wyrażany był epitafiami, pomnikami, budowaniem pawilonów, ładnie urządzonych, aby w nich w ciszy przebywać z bliskim, który odszedł do domu Pana.
Groby Łyczakowa kryją prochy ludzi „którzy przekroczyli próg przeciętności”, a jeszcze wielu nie odkryto, wielu spoczywa w skromnych mogiłach.

Cmentarz traci swój parkowy charakter, bo mimo iż jest muzeum, powstają nowe mogiły. Jak? Wycina się stare, piękne drzewa, niszczy roślinność, chowa się ludzi na alejkach. W dalszym ciągu dewastacji ulegają stare polskie groby. Miejscami cmentarz wygląda jak kamienne blokowisko: grób przy grobie…Takie cmentarze przeważają też w Polsce. A Profesorowi marzą się cmentarze – parki. Taki pomysł realizuje Szwecja: powstał grób obsypany kwiatami rododendronów. Pod ziemią są trumny ze skrobi kukurydzianej…Albo patent pewnego biologa, który opracował metodę przekształcenie szczątków w proch – składniki pokarmowe, dzięki którym wyrastają aleje róż, groszku pachnącego….W końcu z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.

Profesor obrazowo opisywał sceny wyrzeźbione przy grobach, tłumaczył ich symbolikę, wspomniał o drzewie, które było dopełnieniem rzeźby, a które zostało bestialsko usunięte. Słuchając wykładu, miało się wrażenie, że naprawdę przebywa się w ogrodzie, w którym tylko na chwile zamarło życie, bo przecież anioły mają przygotowane trąby na znak zmartwychwstania. Pisanie o cmentarzu nie musi i nie może być ponure – taki miał cel Autor.
– Nie chcę, żeby polska literatura była trupiarnią. Historia jest barwna, ci ludzie mieli przecież fantazję, żyli z rozmachem, nie spotykały ich tylko dramaty, trzeba to pokazać – mówił S. Nicieja – Historia polski nie składa się z samych klęsk.

Książka kończy się zdaniem: „Brońmy Cmentarza Łyczakowskiego przed wepchnięciem go w ten kamienny, bezduszny świat”.

aut. Romana Więczaszek