Brzeskie Pióro- Jędrzeja Sadłonia
wrzesień 10, 2010Gazeta Brzeska- nr 17, 8 września 2010
Przyznam ci się do czegoś. W swojej fascynacji lekturą, autorami, biografiami wielokrotnie mijałem magiczne słowo „erudycja”, tak jak jej synonim „obeznanie” i „oczytanie”. Zagłębiając się w życie i twórczość takich ludzi, jak: Gombrowicz, Miłosz, Pilch, Szymborska czy Feynman, wnikając w ich opowieści i zwierzenia w biografiach, od pewnego momentu drąży mnie pewna myśl, która pogłębia się z każdym nowym epizodem: ile ciekawych zjawisk i myśli kryje się w tych biografiach, setkach esejów, relacjach z ich przygód. Ile zdumiewających historii, które proszą się o odkrycie i zanurzenie się w nich. Głębiej i dalej, aby odkrywać coraz to nowe. Wspomnienia polskiej emigracji, opowieści o szkolnych stowarzyszeniach z czasów młodości, wspólnych wędrówkach z nazwiskami, które zapisały się później na kartach historii, literatury czy nauki. Koledzy uniwersyteccy, którzy zginęli w czasie wojny…
A przecież to jedynie kropla w morzu tego, co fascynuje – pomyślałem o tym, przedzierając się właśnie przez zbiór felietonów Miłosza, wcześniej „Ogród Sztuk” teraz „Inne Abecadło” –zbioru wspominkowego pisanego z Kalifornii. Miłosz zwrócił uwagę na – z jednej strony – bezkres informacji, które chcielibyśmy, bądź musimy posiąść, z drugiej strony – miażdżącą ułudę tego, że kiedykolwiek ją posiądziemy w stopniu dostatecznym. Autor pisze: „Zdarzało mi się być na dole i na górze. Drżałem przed egzaminami, pewien, że właściwie nic nie umiem, a później byłem tym, który patrzy na trzęsących się ze strachu studentów, świadomy swojej władzy profesora. Z tych podwójnych doświadczeń został mi sceptycyzm co do zasobu gromadzonej przez nas wiedzy. Czy jako studenci zdający egzaminy nie kroczymy niby linoskoczkowie po linie rozpiętej nad obszarami naszej ignorancji? Czy z kolei egzaminując, nie unikamy przezornie pytań, na które i my, niby dobrze znający przedmiot, też nie umielibyśmy odpowiedzieć? Aż, jak to się zdarzyło ze mną, zadamawiamy się w swojej niedostateczności, co jest dobroczynne, bo po co obciążać pamięć czymś, co się już nie przydaje. Mój dawny profesor filozofii prawa w Wilnie, spotkany po latach w Kalifornii, pamiętał, o jakich angielskich filozofach osiemnastego wieku mówiłem na egzaminie. Na to ja, że już nie pamiętam żadnego z tych nazwisk”. I dalej kończąc: „Niewątpliwie mędrcem był mój profesor prawa cywilnego, który mawiał, że prawa cywilnego znać nie można, i że na piątkę zasługiwałby tylko Pan Bóg, on sam zna je na trójkę, więc cóż wymagać od studentów? Po czym wręczał nam listę pytań i odpowiedzi: Tego się nauczcie i to będzie cały egzamin”.
Myślę, jak głęboko koresponduje z tą wypowiedzią fragment rozmowy Diderota z Rameau, gdzie ten drugi poucza filozofa: „Gdyby [nauczyciele] posiadali znajomość tych rzeczy na tyle, by ich uczyć, nie nauczaliby ich. Pędziliby życie na studiowaniu ich. Trzeba głęboko wniknąć w naukę lub sztukę, by posiąść ich początkowe zasady.”
Czyli człowiek w obliczu otchłani wiedzy. Co najgorsze: zwykle fascynującej.
aut. Jędrzej Sadłoń – członek klubu
Klub Literacki „Brzeg” zaprasza miłośników literatury na pierwsze spotkanie po wakacjach 7 września. Wieczory ze słowem i muzyką odbywają się w każdy pierwszy wtorek miesiąca, sala ZNP, ratusz, Sukiennice 2, tel. 0506 694 440, 077 416 36 58 (ZNP), kontakt@klubliterackibrzeg.pl, www.klubliterackibrzeg.pl