Z notatnika sprzeczności (I)
sierpień 20, 2009„Z notatnika sprzeczności” (I)
Największy w życiu wstrząs lekturowy, największą rozpacz z powodu lektury przeżyłem w dzieciństwie, czytając w klasycznym już wtedy Elementarzu Falskiego bajkę o Kotku i Kogutku. Kotek i Kogutek – jak sobie przypominam – byli przyjaciółmi i mieszkali w jednym domku. Kotek był mądry, rozsądny i odważny, Kogutek – głupiutki, naiwny i lekkomyślny. Codziennie z rana Kotek szedł do pracy, a Kogutek zostawał w domu. Za każdym razem Kotek przestrzegał Kogutka, aby nikomu nie otwierał, a zwłaszcza uważał na Lisa i jego podstępy. Dwa razy Kogutek nie posłuchał dobrej rady, dwa razy dał się nabrać i Lis go porywał i dwa razy Kotek, usłyszawszy wołanie o pomoc, Kogutka ratował. Niestety, gdy za trzecim razem historia się powtórzyła, Kotek był już za daleko, za daleko!, i nie usłyszał rozpaczliwego wołania przyjaciela!
Po przeczytaniu tej bajki bez happy endu, którą Falski znienacka, chytrze, razem z innymi, pogodnymi tekstami, podsunął dzieciom, aby nimi wstrząsnąć uwrażliwić je na tragiczną stronę życia, w którym nie wszystko układa się, jak powinno, które bestialsko nas zdradza, po jej przeczytaniu nie mogłem dojść do siebie i razem z Kotkiem przezywałem śmierć Kogutka i nieszczęsny los ich przyjaźni. Nie chciałem pogodzić się z takim nieodwracalnym zakończeniem tej smutnej i jakże polskiej opowieści o zbrodni bez kary. I tutaj pozwolę sobie na porównanie. Historia Kotka i Kogutka w amerykańskim filmie sensacyjnym nie taki miałaby finał, nie taki! Śmierć Kogutka to byłby początek, nie koniec, to byłoby zawiązanie akcji. Kotek poprzysiągłby Lisowi zemstę. Następnie ścigałby go, nie szczędząc sił i zdrowia, przez cały film. Wreszcie dopadłby drania i unicestwił, ale tak gruntownie, spektakularnie, nie jeden, ale ze dwa razy przynajmniej. Niestety, my Polacy, jesteśmy z innego filmu, z innej bajki – bajki bez sprawiedliwej pomsty. I już nigdy Polak – Kotek nie pomści przyjaciela Kogutka, już choćby dlatego, że spasiony Lis zdążył był odwalić kitę w sposób naturalny.
Dzieciństwo ma swoje radości, jakich nie zna wiek dojrzały, radości pierwszych wtajemniczeń, odkrywania nowych „lądów”. Dzieciństwo ma także swoje smutki, jakich wiek dojrzały nie zna. Nigdy później czytanie książek nie smakuje tak jak w dzieciństwie, mimo że czyta się mądrzej, czyta się książki, przez które nie przebrnęłoby się będąc dzieckiem. Nigdy też później literatury nie przeżywa się tak intensywnie, tak czasem boleśnie. Tak oto literatura, rzecz śmiesznie błaha i śmiertelnie poważna zarazem, trafia do dziecka, swego idealnego odbiorcy, dla którego nie ma w niej żadnych sprzeczności.
PISARZ PIERWSZY Z BRZEGU