Wigilia Bożego Narodzenia z mojego dzieciństwa – ZOFIA ZELMAN, 2024
grudzień 25, 2024WSPOMNIENIA, KTÓRE SĄ NAM BLISKIE,
WÓWCZAS „CZUCIE I WIARA” BYŁY MIŁOŚCIĄ.
NADAL SĄ W NASZYCH SERCACH,
choć towarzystwo ekranów obok i „skrollowanie”
powodują deformację kontaktów z bliskimi…
Autorką wpisu jest ZOFIA ZELMAN z Wrocławia –
kobieta wielu talentów, pasjonatka literatury, filozofiii i psychologii, autorka kilku książek poetycko-narracyjnych, członkini Wrocławskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury i przyjaciółka Klubu Literackiego „Brzeg”, a nade wszystko, kochająca najbardziej swojego kota Klemensa.
Tekst pochodzi z profilu Fb – Klemensa Zetowa.
Wreszcie nadeszły upragnione Święta Bożego Narodzenia, oczekiwane przez dzieci, opromienione łzą wzruszenia w oczach Taty i ciepłym uśmiechem Mamy.
Święta zwiastowane śniegiem i mrozem. Wieczory wypełnione nastrojem tajemnicy, osrebrzone anielskim włosem, pokolorowane zwojami łańcuchów, klejonych dziecięcymi rękami. To dzień Wigilii!
Ojciec, tak bardzo dorosły, że niemożliwe, by był kiedyś mały, stał się chłopcem. Bawi się ubieraniem choinki. To on ubiera! Dzieci tylko podają kolorowe cacka.
Ojciec, ten doskonały dorosły, nie podlegający żadnym słabościom, a już na pewno łakomstwu i rozrzutności, nakupił mnóstwo przeróżnych łakoci: śliwki w czekoladzie zawinięte w złote i srebrne papierki, waflowe kule nadziewane truflową masą, grylażowe paluszki, czekoladowe Mikołaje i pozłacane orzechy.
Ojciec, ten zasiedziały domator, wyprawiał się po te cudeńka z Łomży aż do Warszawy.
Teraz wieszamy te skarby na świerkowym drzewku. Ojciec wiesza na czubku choinki, a troje jego dzieci, na wysokości jarzących się przejęciem dziecięcych oczu. Oto zbliża się prawdziwe Święto.
Jeszcze tylko Ojciec umieści gwiazdę na czubku choinki, a Bóg na wysokim, pogodnym niebie i stanie się Święto!
„Bóg się rodzi, moc truchleje”.
Gdy Ojciec z dziećmi zajmował się ubieraniem choinki, Mama przygotowała wieczerzę wigilijną. Na białym obrusie stoją potrawy. Muszą być postne!
Teraz nasuwa się pytanie, dlaczego postne? Kiedyś pytania takie nie przychodziły do głowy. Wszystko, co było, miało właśnie takie być! Szczęśliwy wiek ufności i bezpieczeństwa!
– A więc był barszcz czerwony z uszkami, był szczupak smażony i w galarecie, śledzie marynowane, była kapusta z grzybami i pierogi również z grzybami i kapustą. To nie były moje ulubione potrawy. Ulubione przychodziły na koniec – kluski z makiem i kompot z suszonych jabłek, śliwek i gruszek.
Ale potrawy dopiero stały na stole. Nie wolno ich tknąć, choć od rana głód nie tylko się czuło, ale i słyszało. Brat wybiegał na podwórko, by zobaczyć, czy na niebie świeci pierwsza gwiazdka. Gdy się pojawiła, rodzina okrążyła stół.
Ojciec brał w swe duże, pracowite dłonie opłatek i dzielił go najpierw z Matką a potem z dziećmi. Wszyscy składali sobie życzenia. Życzenia wypowiadane z wiarą, że się spełnią, spełniały się, bo płynęły z serca.
Ojciec, ten zwykle doskonale opanowany dorosły, miał wtedy zawsze mokre oczy. Przejmowało to nas dreszczem niezwykłości i poczuciem świątecznego ciepła. Zapach choinki, blask świeczek pobudzał do śpiewu kolęd.
Ojciec, ten powściągliwy dorosły, chwalił się, że pięknie śpiewa. I tu jego doskonałość wystawiona była na wielką próbę. Bo czym było jego basowe mruczenie wobec niezwykłego śpiewu Mamy. Mama, będąca jakby nieco w cieniu, zajaśniała całym blaskiem.
„Lulajże Jezuniu…” rozlewało się dźwięczącymi perełkami koloraturowego sopranu wypełniało dom. Wydawało się, że powietrze poruszone tym głosem drga i wprawia w ruch cacka zawieszone na choince. Pokój odrealniał się, tracił codzienność. Zgromadzona przy stole rodzina, choinka, cały pokój, wszystko, co się tam znajdowało, anielało powoli, unosiło się gdzieś pod niebo, a może i do nieba.
Kończył się ten jedyny w roku wieczór. Nadchodziła noc, a potem dzień, w którym narodziło się Boże Dziecię dawno temu, w dalekiej krainie.
Szczęśliwy świat dzieciństwa, któremu wystarczy czucie i wiara, by cały świat wydawał się bezpieczny i trwały, jak kochające ramiona ukochanych Rodziców – Mamusi i Tatusia.
Zofia Zelman (Klemensa Zetowa)
…………………………………………………………….