JOJO MOYES: „Ostatni list od kochanka” – o wrażeniach pisze Iwona Buczyńska
kwiecień 24, 2021Kiedy biorę do ręki książkę Jojo Moyes, ogarnia mnie błogi spokój i niczym nie zmącona pewność, że zanurzę się w opowieść, która porwie mnie niczym wartki strumień. Bo choć poznałam już naprawdę wiele powieści tej autorki, jeszcze ani razu nie poczułam nawet odrobiny rozczarowania. Jak to się zatem dzieje, że każda historia, którą sobie Moyes wymyśli, staje się najprawdziwszą perełką i ucztą czytelniczą?
Czy to zasługa jej wyjątkowego talentu i wrażliwości? A może sprawia to znajomość kobiecej psyche (wszak sama jest kobietą), a jej piękne opowieści są odpowiedzią na nasze babskie, emocjonalne potrzeby? Niewykluczone, że za sukcesem jej książek stoi doskonały język i umiejętność poprowadzenia narracji w taki sposób, żeby nieustannie przykuwać naszą uwagę i zaskakiwać nawet wówczas, gdy wszystko wydaje się to oczywiste. A może po prostu jesteśmy w stanie utożsamiać się z bohaterkami i ich problemami, a w opowiadanych historiach odnajdujemy nasze własne? I kiedy się głębiej nad tym wszystkim zastanawiam, dochodzę do jedynego słusznego wniosku. Absolutnie wszystkie te elementy składają się na wspaniale zrównoważoną całość i sprawiają, że literatura kobieca zostaje wyniesiona przez Jojo Moyes na bardzo wysoki poziom. „Ostatni list od kochanka” oczywiście posiada je wszystkie i podobnie, jak inne książki sympatycznej Angielki, pochlania bez reszty. A choć autorka zabiera nas w świat fikcji literackiej, to, po raz kolejny, opisana przez nią historia mogłaby wydarzyć się naprawdę. O czym tym razem napisała Jojo? Otóż…