„Radostowa” nr 1-3/2018 – miesięcznik społeczno-kulturalno-literacki (recenzja)

maj 8, 2018

„Radostowa” – ogólnopolski magazyn twórców, nagrodzony przez Ministerstwo Kultury i D.N.  oraz przez Marszałka Województwa Świętokrzyskiego. Magazyn ukazywał się od r. 1936 r. do 1939, wznowienie nastąpiło w 1997 r. Redaktorem głównym jest Antoni Dąbrowski, czasopismo wydawane jest przez Fundację Kultury „Radostowa” w Starachowicach.

Aktualny numer 1-3/ 2018 mile mnie zaskoczył… jestem na okładce. Wewnątrz jest recenzja mojej nowej książki „Krople ze źródła” (Kraków 2017).

Bardzo dziękuję Panu Antoniemu Dąbrowskiemu, ponieważ recenzja napisana jest ciekawie, piękna polszczyzną i faktycznie ukazuje mój „uczuciowy wehikuł czasu”. Zawiera liczne cytaty i odniesienia do osób, którym dedykowałam wiersze. Świadczy to o rzetelnym zapoznaniu się recenzenta z treścią, a także o emocjach, które wynikają z moich Kropel…

……………………………………………………………………………………………

Antoni Dąbrowski

„Uczuciowy wehikuł czasu”

Romana Więczaszek to człowiek-instytuacja na Opolszczyźnie. Pisze, animuje, organizuje najazdy i zajazdy poetów. No i przede wszystkim pisze. „Krąg” (2007), „Spacery wierszem” (2009),   „że jesteś” (2010), „Słowa jak liście” (2013) – oto etapy poetyckiej inicjacji inkrustowane słowem w tych tomikach.

            Jej artystycznym mottem, rozciągniętym również na codzienność to norwidowskie poezja i dobroć. Tylko te dwa splecione ze sobą komponenty nadają naszemu pisarstwu oraz całemu życiu ludzki wymiar.

            Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim doskonale wie, co te toposy znaczą. Stosuje je więc pięknym gestem wobec braci większych i mniejszych. Jest dzieckiem natury. Między wierszami hoduje kwiaty i zwierzęta. Posiadła także tajemną wiedzę internetową. Redaguje stronę klubu literackiego w Brzegu.

            Rok 2017 przynosi kolejny zbiór wierszy, brzemienny w retrospekcje: „Krople u źródła”. Autorka wraca do Głuszycy – krainy lat dzieciństwa, gdzie wszystko się zaczęło w ramionach Czarodziejki Matki. To ona dziękowała Częstochowskiej za „cud stworzenia”: Nasz bal trwa / choć w sukni cekiny odpadły.

            Szczęśliwy ojciec wyskoczył na daszek i obwieścił światu: Jestem tatą! („Tu przyszłam na świat”). A potem dawali mi ikonę drogi – wstążkę zieloną, marzenia ogrzewane ciepłem rodzicielskich uczuć („Prawda według Tischnera”).

            Od kiedy tato zmajstrował huśtawkę wiodła byt uskrzydlony, a konik na biegunach wcielał się w Pegaza.

            Ale bieg w dorosłość kazał jej się przesiąść do innego wehikułu. Księżniczka z bajki Andersena pozostała na strychu rodzinnego domu. Otrzymała od niej miękkie poduszki (jako posag) na małżeńskie szczęście. A ziarnko grochu uwierało czasem boleśnie. („Niedźwiedzia przysługa”).

            Klamka zapadła. Życie niesie nowe wyzwawnia:

                        nie ma taty ani mamy

                        nawet Elżbieta uciekła

                        do nieba

                        stoję przed niby-drzwiami

                        ja

                        kobieta

                        łzy jak u dziecka

                                               („Klamka”)

             Zapach jaśminu – pachnidła dzieciństwa, woń grzybów i malin, miłość do kwiatów i pobliskich gór towarzyszą jej przez całe życie („Jaśmin”, „Wędrówka”).

            Szczególne miejsce zajmuje tu brzoza – spadkobierczyni rodowej traumy.

            We wspomnieniach z lat szkolnych wyraziście rysuje się postać wychowawczyni Krystyny Jurkiewicz. To ona pomogła jej zrozumieć ludzi, Boga, Miłosierdzie („Co to jest Miłosierdzie”).

            Ważną cezurą życiową był druk pierwszego wiersza:

                        … Słowa

                        które najbardziej pachniały

                        potem długo dojrzewały

                        jak zmysły

                                               („Debiut”)

            Po zaślubinach ze Słowem szare dni stają się książką do pokolorowania: Na gwarnej ulicy znajdujesz / MYŚL / Ma żywe kolory / Jak spełnione Słowa.

            A oto jej nowe, magiczne miejsce: symboliczny brzeg: strumień, łąka, stokrotki i szczaw, leśna dróżka.

                        idę po śliskich kamieniach

                        tam mój brzeg

            Ten prawdziwy Brzeg, z którym związała swe dorosłe życie, wciąż pachnie wiosnami, koralami snu. Tu nawet słychać lot anioła („W Brzegu”).

            Romana Więczaszek spotkała na swej drodze wiele ważnych osób: koleżanki ze studiów, poetów, wolontariuszy…

            Odczuwa brak serdecznej koleżanki z filologii polskiej Ireny Dobrzańskiej. Potrafiły absorbować krople kosmosu – różowo – błękitno – zielone. Niestety:

                        ktoś naszą gwiazdę zerwał z nieba

                        podeptał i zgniótł

                        Nie martw się…

                        tylko na chwilę

                                               („Na chwilę”)

            Danucie Ostrowskiej – twórczyni „wczasów z uśmiechem” wdzięczna jest za oswojenie morskiego żywiołu. To tu, w Pobierowie przeżywała Dzień błękitu światła / zamknięty w ziarnach piasku, poznawała smak słonej kropli, chwytała w dłonie szum fal i rześkość nadmorskiego ranka.

            Kolejne strofy dedykuje poetce z Opola Renacie Blicharz, poecie z Korfantowa Edmundowi Borzemskiemu, przyjaciółkom Wiesławie Staśkiewicz, Teresie Pantalewicz, Halinie Boberskiej. Dla każdej z osobna potrafi wykrzesać niepowtarzalne metafory, wspólne chwile odciśnięte na matrycy życia.

            Swego wiersza doczekała się też Anna Głogowska – wolontariuszka z Brzegu. To właśnie ona najdoskonalej, bo w praktyce rozsiewa norwidowską Dobroć i jej siostrę Miłość.

            Że temat poetce nie obcy dowodzą subtelne, mocno zawoalowane erotyki. Czytając je, czuje się, że emocje przeskakują z wersa na wers jak ognie świętego Elma: Twoje dłonie są oczami / koncertem wiatru / po mnie tańczą / … / – Przytulaj mnie mocniej / błądź / aby świat kręcił się szybciej / … / („On widzi dłońmi”).

            Z kolei „Wieczorne zatracenie” to bunt wspomnień, emocje, jakie budzą przeglądane fotografie. Wtedy ożywa On:

                        Twoje oczy głodne

                        głaszczesz mnie po szyi

                        gdzie kosmyk włosów

                        Las wieje chłodem

                        – Przytul mnie

                        pod gwiazdami na mchu

            Oznaką życiowego spełnienia dla kobiety są też wnuki. Właśnie im – Mai i Michałowi – dedykuje wiersz „Dwie matki”. Piękne jest to macierzyństwo i bycie babcią w wykonaniu Romany Więczaszek:

                        gładzę główkę dziecka

                        oplatam dobrym snem

            Nie szczędzi też wnuczętom życiowych maksym: Pnij się wysoko / na pewno zajdziesz / PONAD… („Rada dla wnucząt”).

            To tylko wybrane wątki tematyczne spośród zaprezentowanych w tomie kilkudziesięciu liryków. Nasyciła je autentycznym uczuciem, życzliwością wobec człowieka i natury, pokorą wobec przemijania, nadzieją, jaką daje nam głęboka wiara w Stwórcę.

            Czyta się te wiersze z zachwytem, gdyż autorka raczy nas całym dobrodziejstwem poetyckiego inwentarza. Są więc pachnące świeżością porównania, przenośnie, epitety. Jest cała gama zapachów i kolorów. Jednocześnie zachowuje boską równowagę między wyrafinowaniem, a prostotą słowa.

            Zachęcam – proszę napić się z tego źródła – krynicy polszczyzny i autentycznych emocji. Wówczas może i wam zdarzy się usłyszeć lot anioła ponad kwiecistą łąką dzieciństwa, czy codziennym mierzeniem się z dorosłością.

………………………………………………………………………………………

Romana Więczaszek: Krople ze źródła. Towarzystwo Słowaków w Polsce, Kraków 2017, str. 80.