…lekarz – kardiolog, mąż i ojciec, poeta, prozaik,fotograf, muzyk – ANDRZEJ CHODACKI
luty 9, 2014
Dzieciństwo
Zmierzch dziś ciemnieje jakby szybciej,
noc taka dziwna.
Gdy sięga po mnie władztwo oślizłe,
trąca mnie czarnym skrzydłem.
Nade mną pląsa wężowy pomiot
nienasycony,
oczy szalone, ciało przegniłe,
zanim ostygło.
Bezwładny umysł się potyka
w gruzach barykad,
jednak podąża nieomylnie
nad brzeg urwiska.
Ręce wyciągam, szukam w zamglonym
śnie lunatyka.
Znów jej dotykam, jest jeszcze ciepła –
– moja kołyska.
aut. Andrzej Chodacki
Zapraszamy do znajomości z niezwykłym człowiekiem. Napisał list- mail na adres klubu, prosząc o kontakt. Okazalo się, że pochodzi z okolic Brzeska k/ Krakowa, skąd i moje korzenie ze strony ojca się wywodzą. Słowo nie zna granic…
ŻYCZYMY PANU ANDRZEJOWI DUŻO SUKCESÓW W KAŻDEJ DZIEDZINIE JEGO BOGATEJ CODZIENNOŚCI!
Mamy nadzieję, że kiedyś zechce odwiedzić nasz klub. Zapraszamy!
autorka artykulu na stronie: Romana Więczaszek
…………………………………………………………………………………………………………….
Oto biogram i fragmenty twórczości.
ANDRZEJ CHODACKI
Z zawodu lekarz, zajmuję się kardiologią, szczęśliwy mąż i ojciec dwójki wspaniałych dzieci.
W 2012 roku wydałem debiutancką książkę z poezją i fotografią pt. „Pejzaże Tęsknoty” nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej.
Moje opowiadanie było wydrukowane w Wydawnictwie My Book w Szczecinie (książka pt. „ I życzę ci, żeby…” wydana w 2013 r.),w Saloniku Literackim Wrocław ( Zeszyt Nr 38 z 2013 roku i Nr 41 z 2013 r), w Miesięczniku Literackim Akant w Bydgoszczy ( Numer 09.2013 r), Kwartalniku Literackim Horyzonty Numer 27 z 2013 roku, Blogu Literackim ” Pod natchnieniem Ducha Świętego” i Miesięczniku Libertas, przyjęte są do druku w półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”.
Moja twórczość była prezentowana na łamach blogu literackiego Votum Separatum (http://votum separatum.net/index.php/2013/12/21/opowiesci-ze-swiata-andrzej-chodacki), Blogu Recenzenckiego (http://recenzencki.wordpress.com),
Wydawnictwa im. Św. Macieja Apostoła (http://wydawnictwomacieja.blogspot.com/p/reklama-ksiazek-nadesanych.html).
Moje wiersze były drukowane w dwudziestej czwartej edycji ogólnopolskiego almanachu poezji religijnej „A duch wieje kędy chce” w 2013 roku.
W grudniu 2013 roku Wydawnictwo Lena z Wrocławia wydało cykl 25 moich opowiadań wraz z 25 kolorowymi fotografiami Iwony Baran, znakomitej fotograf z Sosnowca i grafikami Anny Szamańskiej z Parczewa.
Na co dzień tworzę zespół poetycki wraz z Marcinem Kowalczykiem (lider, parczewski poeta i kompozytor ) oraz Lechosławem Tarkowskim (znakomity kontrabasista, nauczyciel gry na instrumentach). Tworzymy wspólnie widowiska artystyczne z poezją i muzyką. Prowadzone przeze mnie koncerty poetyckie ( z poezją śpiewaną i recytacją wierszy) są dostępne pod adresem :
http://www.wirtualnyparczew.pl/filmy
………………………………………………………………………………….
ODBIORĄ MI TYLKO ŻYCIE
– Lazarowicz do wyjścia, rzeczy spakować!
Odprowadza mnie ciężkie spojrzenie zmęczonych strachem ludzi. Mietek patrzy z górnej pryczy. Nasze oczy na chwilę się spotykają. Polubiłem tego chłopca, tylko rok starszy od mojego Zbyszka. Powinien żyć, a nie gnić w tej celi. Widzę, że jego spojrzenie staje się szkliste, więc opuszczam wzrok. Przed chwilą wybrzmiały ostatnie strzały, jeszcze dźwięczą w naszych uszach. Tamci nie wrócili.
– Naprzód!
Kiedy mnie ostatni raz tędy prowadzili? Pewnie z tydzień temu, kiedy po raz kolejny proponowali mi współpracę
– Tamtych i tak wyłapiemy, a ty, Lazarowicz, masz przecież rodzinę.
Nic nie odpowiedziałem. Gdybym się odgryzł, dostałbym łomot, jak Tadek kilka dni temu. Do dziś nie ma czym pogryźć chleba i mówi, że sika na czerwono. Jak mają zabić, zabiją. Lepiej zginąć jak człowiek, niż jak pies.
– Otworzyć drzwi!
Co powiedzieć dziecku, gdy się go widzi może ostatni raz? Jakie słowa ojca do syna, by zapamiętał? Bo to przecież tylko kilka słów pozwolą, nie tak, jak dawniej w czasie spacerów po lesie, kiedy mieliśmy na rozmowy cały dzień. Myślałem nad tym kilka wieczorów, gdy nie mogłem zasnąć. Spojrzę mu w oczy i powiem, że był dobrym synem. Że go kocham i zawsze będę kochał. Żeby tylko Zbyszek się nie rozpłakał. Tamci nie mogą zobaczyć słabości, bo potem już go nie wypuszczą.
Słowa przyszły same. Twarde i żołnierskie, jak uścisk, gdy ostatni raz trzymałem go w ramionach. Wyrósł na silnego mężczyznę, dłoń ma krzepką, zaprawioną. Pocałował moje ręce…dobrze go wychowałem.
– Naprzód!
Wisienka wyglądała na tak zbolałą na procesie. Z daleka widać było, że co chwila obciera łzy. Ale przynajmniej przez te sześć dni miałem możliwość ją zobaczyć. To też dobrze. Takie pocieszenie po tylu miesiącach rozłąki. Zastanawiałem się, co powiem, gdy przyjdzie moja kolej. Adwokat coś tam próbował tłumaczyć, ale wiadomo było, że to nic nie da.
– Oskarżony Lazarowicz, co oskarżony ma do powiedzenia na swoją obronę? – Dotarło do mnie, gdy wpatrzony w żonę i młodszego syna zastanawiałem się, czy mają co jeść? Pierwsze słowa, pamiętam, przyszły mi z trudem, bo w gardle całkiem mi zaschło. Nie dali nam jeść ani pić przez cały dzień. Ale potem już poszło. Powiedziałem, co miałem powiedzieć. Uśmiechnąłem się w duchu, wypowiadając ostatnie słowa „ I gdybym się drugi raz urodził, to zrobiłbym to samo, co zrobiłem”. Wszechogarniające odczucie Ojczyzny, złożone z narodzin, ślubów, uroczystości sierpniowych na odzyskanie niepodległości na chwilę ogrzało moje serce. Ale kiedy spojrzałem na Wisienkę, ten wewnętrzny uśmiech zgasł.
– W dół, złazić!
Do mojej świadomości przebija się sobie fragment z Biblii, kuszenie Jezusa na pustyni. Przecież jeszcze można się uratować. Zanim zawiążą mi usta. Zobaczyć żonę i dzieci. Co zrobił wtedy Jezus? Co zrobił?!
– Lazarowicz, wiesz, co cię czeka?
Wtedy Jezus nie mówił do demona inaczej, jak słowami Pisma.
– Niech ci Bóg wybaczy to, co chcesz zrobić.
Zawiązują mi oczy. Ręka, która wiąże szmatę z tyłu na mojej głowie drży.
– A więc boisz się Boga? Tak, zaklejcie mi usta, myśli nie zakleicie…!
– Naprzód!
Ta ostatnia rozmowa z synem. Trochę jak dowódcy z żołnierzem. Czemu nie powiedziałem mu, jak bardzo jestem z niego dumny? Jak dziękuję Bogu, że dał mi wspaniałego syna? Gdybym mógł jeszcze raz zobaczyć bliskich…
– STÓJ!
Bezwzględnie ograniczające mnie z boków ręce odpuszczają. Stoję teraz sam, ślepy i niemy. Cisza. Gdzieś z daleka słychać komendy apelu wieczornego. Odległe bicie dzwonu, a może to moje serce tak łomocze? Kroki za mną, znów cisza. Potem szczęk przeładowania pistoletu
– Boże, ulituj się nade mną…
!!!
„Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać. Żegnaj mój ukochany. Całuję i do serca tulę. Błogosławię i Królowej Polski oddaję. Ojciec.
Pytasz – czy ofiary nasze nie pójdą na marne, czy niespełnione sny powstaną z mogił, czy syn będzie kontynuował idee ojca?
Wierzę – nie pójdą,
sny wstaną,
syn zastąpi ojca,
Ojczyzna niepodległość odzyska.”
Opowiadanie poświęcam pamięci podpułkownika Adama Lazarowicza, pseudonim Klamra, ur. 14 października 1902 r, który został zamordowany strzałem w tył głowy wieczorem 1 marca 1951 r. w podziemiach więzienia mokotowskiego w Warszawie. Wraz z nim tego dnia zginął taką samą śmiercią pułkownik Łukasz Ciepliński, zostawiając po sobie cytowane pod opowiadaniem grypsy.
Autor: Andrzej Chodacki
……………………………………………………………………………………………………………………………………….