styczeń 28, 2014
Walcz? Uciekaj?
„Gombrowicz filozof” (Wybór i pracowanie Francesco M. Cataluccio, Jerzy Illg, Kraków 1991) to książka, którą znalazłam na ….śmietniku. Dziś mnie ocaliła, pomogła zrozumieć, że najważniejsze dla twórcy to – być sobą. Grzecznie słuchać rad i wskazówek, z jednym zastrzeżeniem – od mądrych, życzliwych ludzi, którzy naprawdę chcą pomóc, bo wtedy jest to krytyka konstruktywna. I „robić swoje”, jak mi radzi kolega. Jeśli czasami nie ma obok nas tych zasad, to zastosować akcję rodem ze średniowiecza, czyli UCIEKAĆ! (co niedawno uczyniłam).
Gombrowicz kroczy ze mną jak dobry nauczyciel, choć za głupia jestem, żeby wszystko pojąć, o czym pisze. Niosę w sobie jak mantrę jego myśli z: „Przeciw poetom”. Nauczyły mnie pokory. Przyznaję mu rację, że grupy (koterie jak wytyka) powinny istnieć, lecz każe pamiętać, że poeci nie piszą dla poetów. Gombrowicz to znawca teorii filozoficznych; wiem, że bez mglistego choćby pojęcia o filozofii, nie ma dobrego pisania. Trzeba się starać, próbować. Zawsze to kropla w morzu, ale bez tej kropli nie byłoby morza.
Kilka refleksji do zapamiętania, celem moim jest podzielenie się nimi po przyjacielsku.
Gombrowicz: prawdziwą rzeczywistością jest ból. Twórca ma wyznawać realistyczną postawę wobec życia, dobrze tkwić w rzeczywistości, ponieważ samo fruwanie w obłokach szybko się znudzi. Gombrowicz mówi, że każdy filozof dopiero wtedy czuje swoje istnienie, gdy zaboli go ząb. Dlatego myślę, że jak poetę boli rzeczywistość, która go otacza, to dobrze, a nawet z tego powinien się cieszyć.
Gombrowicz: na ludzkie życie składa się wrażliwość, powoduje ona płacz lub radość. Uważam, że to jest dla artysty najważniejsze. Do tego bólu i wrażliwości dodam zdanie Jana Rybowicza: Kogo nie boli, ten nie pisze wierszy oraz namawiam do zapoznania się z „Dekalogiem dobrego wiersza” Leszka Żulińskiego. Tak celnie wyrażonych prawd do stosowania, nie spotkałam w żadnej teorii literatury. Pan Żuliński niedawno powiedział: „Literatura i tak się toczy mimo parszywości świata, to nawet jej powinność. O słowo nie trzeba walczyć, trzeba je tylko ze spokojem głosić”.
Wszelkie nauki, przepisy na pisanie (warsztaty) psują wrażliwość poety, ponieważ traktują poetę jak przedmiot! Nauka jest wrogiem całej literatury. Twórca najlepiej się czuje, gdy jest podmiotem. Dzieło sztuki nie powstaje wg przepisów, Gombrowicz nie pisał „Ślubu”, bo go teatr prosił. Napisał pierwszy rozdział, potem drugi itd., w ten sposób kontynuował ideę i stając się zwolennikiem swojej formy.
Sądzę, że i poeci stają się zwolennikami swojej – indywidualnej formy. Życzę każdemu (choć to niemożliwe), aby miała ona znamiona oryginalności. Podziwiam najbardziej oryginalnego i rozpoznawalnego poetę w Polsce Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, z którym (pochwalę się) prowadzę tradycyjną korespondencję. Już jego listy są prawdziwą poezją. Tak. Dobry poeta patrzy na świat wrażliwie i poetycko. Jego język już na poziomie, przed wypowiedzeniem, układa się w głowie w poezję. Zazdroszczę takim autorom talentu. Myślę tu o obrazie poetyckim, który wewnątrz siebie widzi poeta. Jeśli potrafi zapisać ten obraz z powodzeniem, to brawo. Sam to czuje najlepiej, ale najczęściej musi się nabiedzić nad warsztatem. Zakładam, że każdy piszący dużo czyta i ma we krwi pewne zasady wersyfikacji, rymu, rytmu itd. Bez tych wiadomości – nie ma pisania wierszy. Doskonalenie, skreślanie, dbanie o wpływanie na uczucia odbiorcy – to ciężka praca.
O ile….płynie z serca.
Romana Więczaszek, 19 stycznia 2014