Romana Więczaszek: „Słowa jak liście”
sierpień 31, 2013Romana Więczaszek: „Słowa jak liście”,
redakcja i posłowie Kazimierz Burnat, projekt okładki i ilustracje Barbara Malinowska, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2013
KAZIMIERZ BURNAT: POSŁOWIE z książki poetyckiej
„Słowa jak liście”
„Drzewa to
nieustanne wysiłki ziemi,
aby przemówić do słuchającego nieba.”
/Rabindranath Tagore/
Słowa jak liście to czwarta książka poetycka Romany Więczaszek, w której autorka w swym spojrzeniu na świat pozostaje zadziwionym dzieckiem. Wiersze wyrażają zgodność życia z Naturą, Matką Ziemią.
Pąk – rozwinięcie liści, potem ich dojrzałość w kolorach, jesienne oderwanie od gałęzi i opadanie – lot w wirze świata. Drzewo jak mama / błogosławi i wysyła liście / w świat. Mała wnuczka też doczeka jesieni (życia) i będzie bogata w dojrzałe barwy. Jesienne liście / spadają z większym sensem. / A świat się kręci / jak zmartwiony liść / który nigdy nie będzie już zielony. To troska o więdnące rośliny i kwiaty, bo słońce znika, gdy zimno mu na niebie.
Człowiek ujrzał kiedyś własny cień i wędrował wraz z wiatrem, który przyniósł zapach Słowa. I Słowa dojrzały w nim do pierwszego wiersza. Cień / pochodzi z myśli / mój cień to ślad wszystkiego. Często cierpienie uczy wyjścia z cienia, ale ludzie w pośpiechu nie zauważają barw Słów, tęczy, nieba… Nie zawsze dostrzegają nawet siebie, a każda białość szarzeje / jak dzień ku zachodowi.
Autorka dąży ku dobru, które jest wysoko. W drodze przez życie trzyma się idei Platona jak poręczy. Natchnienie czerpie niemal ze wszystkiego, aby mocno wyrazić je Słowem. Uważa, że słońce jest znakiem nieba, a Słowo znakiem natchnienia. Słowa zamykamy / w złote kajdany // Niech sobie posiedzą / o chlebie i wodzie // I tak od tego / nie zmieni się świat (kto wie?). Nie można jednak dopuścić, aby świat wędrował nam po głowie. Nie należy iść przez życie z głową w chmurach, mimo iż między chmurami płynie / czarodziejski okręt.
W chwilach uniesień narasta pragnienie nasycenia światem, ale może wystarczy przyłożyć czoło do brzozy lub usiąść wieczorem do stołu razem ze Słowem. Trzeba stawać się wierszem, który wyrazi nawet to, czego nie ma, bo rodzi nadzieję, że kiedyś nastąpi.
A niezapisane kartki opadną jak liście, oczekujące na dźwięki kropel deszczu. Żeby zrozumieć istotę istnienia, trzeba wspiąć się na drzewo i być bliżej nieba. Nie myśleć o cierpieniu – ból bywa szczęściem (przemija). Szczęściem bywa też wiersz, jeśli jest czytany, choć częstokroć wiersze bolą, jakby miały ciało.
Poetka wyznaje Bywam kucharką / lecz zupę mieszam z poezją. Nosi w sobie dwa światy. Lubi je, potrzeba jej jednak więcej wolności jak biednym ludziom / nieba. I oświadcza się wierszowi. Do drzewa zwraca się z podziwem, wyznając budzisz się rano / i chcesz przeżyć ze mną / dobry dzień. A gdy wyjdzie za mąż za wiersz – jesienią, jej owoce / spadną wierszowi / do stóp. Zapewne nie będzie tak jak z losem kasztana: Dwa zielone kasztany, / gdy zmienią kolory, / porzucą łupinę / i spadną. // Spadanie / zawsze boli.
Sporo miejsca poświęca też kotom, które potrafią kochać, mrucząc z zadowolenia i skakać zawsze na cztery łapy. Proszą o ciepłe miejsce przy sercu, a spadające gwiazdy (z miłości ich tak dużo) przywołują wspomnienia, goszczące tylko przez chwilę jak podmuch skrzydeł anioła. W księżycowym zaufaniu / wybucha nadzieja, wszak księżyc, / to opiekun / źle śpiących poetów. Nadchodzi czuwanie. Przy choince przystrojonej w łańcuch Słów / srebrnych i złotych / wśród których anioły – oczekiwanie na gwiazdkę. / Tę jedyną. Nastają święta
i rozmowy z Bogiem: Normalnie. Niedużo. / Monolog, / proszę, dziękuję. / Bóg zapłać. I modlitwa, w której należy nieśmiało pytać kiedy stanę / u nieba bram?
O wiele łatwiej iść przez życie z głową podniesioną do góry, zwłaszcza, kiedy słyszy się obok drugie serce. Łatwiej wtedy o wyznanie: Jestem brzozą… // Pachnę najładniej, / gdy odchylam / rąbek wiersza. / Wtedy spomiędzy liści / tryskają promienie. // Jestem, / gdy się przytulasz / do wiotkich gałązek, / na których liście jak serca. / Zwłaszcza wtedy, / gdy plącze je wiatr. // Jestem wśród brzóz, / co nie zawsze w szeregu. // Czy wiesz, że wyrosłam / na zgliszczach?
Ostatni wiersz tomu Słowa jak liście poświęcony jest wnukowi, który wyzwala radość u babci. Obserwuje, odbijający się wieczorem od szyby, jego krystaliczny uśmiecha kryształki mają moc przetrwania, / pozwalają zapukać do drzwi / i wejść nie czekając na proszę, / bo najlepsze drzwi / są zawsze otwarte.
Ziaren nam trzeba miłości i nadziei – dobroci nam trzeba – tak odczytuję przesłanie niniejszej książki.
Zachęcam do wnikania w cienie myśli Romany Więczaszek, niejednokrotnie rzucone z podświadomości. Do przeżywania filozofii życia w symbiozie z otaczającym światem i wiarą w odrodzenie.
Kazimierz Burnat
………………………………………………………………………………………………..
(…) K. Burnat jest niezwykle zapracowanym literatem, często jest zapraszany na spotkania (ostatnio był w Gdańsku), pisze, działa kulturalnie, wspiera młode talenty; tłumaczy z j. czeskiego i ukraińskiego. Naliczyłam, że jego wiersze zostały przetłumaczone na 30 języków! Drukiem ukazało się jedenaście tomów poetyckich. Opracował jako redaktor – recenzent ponad pięćdziesiąt książek. Pełni funkcję wiceprezesa Dolnośląskiego Oddziału Związku Literatów Polskich oraz przewodniczącego Głównego Sądu Koleżeńskiego ZLP, jest prezesem Grupy Literackiej Dysonans przy Śląskim Okręgu Wojskowym, redaktorem pisma „Bez kurtyny”, „Obok” i współpracownikiem innych pism literackich. Bywa jurorem konkursów, gościem festiwali i wielu spotkań. Mieszka we Wrocławiu. (…)
Fragment artykułu autorstwa Romany Więczaszek z www.klubliterackibrzeg.pl z 3. marca 2013 pt „Podniebienie niebios”