„Głuszyckie kontemplacje. Czterdzieści opowieści o Głuszycy i okolicy” – nowa książka S. Michalika

styczeń 16, 2012

Odkryć nigdy dość, tych osobistych, historycznych i innych. Posiada się ileś tam lat i nagle się okazuje, że dużo jeszcze nie wiemy! Przy sprzyjających wiatrach, ma się szczęście uzupełnić te braki.

Ja mam takie szczęście, gdyż za przyczyną sieci poznałam kilka lat temu człowieka z swojego miasta rodzinnego – Głuszycy k/ Wałbrzycha.
Nazywa się STANISŁAW MICHALIK – były nauczyciel, historyk, dziennikarz, publicysta, piastował m.in. funkcję burmistrza Głuszycy, współzałożyciel Tajemniczego Podziemnego Miasta „Osówka”, piewca Ziemi Wałbrzyskiej: głosem (twórca pisma Głos Głuszycy), słowem i czynem.

Twórcy okolicznych artystycznych profesji zawdzięczają mu poparcie i promocję. Od maja ubiegłego roku prowadzi blog, który szybko został zauważony, a Autor otrzymał we Wrocławiu II nagrodę w konkursie Blog Day 2011. Są tam wartościowe teksty dotyczące historii, przyrody i kultury. Zapraszam, przekonajcie się:  http://tujestmojdom.blogspot.com

 Wracam do początkowej refleksji. Dlaczego mam szczęście? Otrzymałam od Autora S. Michalika niedawno wydaną książkę „Głuszyckie kontemplacje. Czterdzieści opowieści o Głuszycy i okolicy”, której wydawcą jest Stowarzyszenie Przyjaciół Głuszycy, a finansowo druk wsparła Fundacja Regionu Wałbrzyskiego (Głuszyca 2011). We wstępie Michalik pisze, że już pół wieku temu zainteresował się historią miasteczka, które miało wymazaną przeszłość. Korzystał z opracowań polskich i niemieckich, zapisywał wywiady. Powstawały artykuły do Głosu Głuszycy, ukazały się dwie książeczki. Z tego to materiału powstała publikacja. Jest mi szczególnie miło, ponieważ w rozdziale „Głuszyca – moja Itaka” została uwieczniona twórczość poetów związanych z Głuszycą, m.in. moja. Warto dodać, że zaistnieliśmy obok sławnej Olgi Tokarczuk, związanej z okolicami, a której śladami wędrował Michalik z pewnym dziennikarzem. Książka posiada bogactwo fotografii z różnych okresów miasta (szkoda tylko, że bez podpisów).

 Czytam „Głuszyckie kontemplacje” z wypiekami na twarzy. Przed oczami przesuwają mi się obrazy w dzieciństwa i młodości, które były jak zwykle to bywa, szczęśliwe i ciepłe. Hasałam po bliskich lasach, bawiąc się …między bunkrami, raniąc nogi o kolczaste druty.  Lub z ojcem wędrowałam dalej na grzyby i jagody, wędrowałam po ziemi zaznaczonej krwią. Pamiętam zakazy rodziców, tajemnicze miny, ale przecież dzieci lubią być przekorne i dalej chodzą tam, gdzie nie wolno. Rodzice oszczędzili mi prawdy, po drugie – bali się, takie były czasy.
A już wtedy trwały badania tajemnej inwestycji militarnej III Rzeszy w Górach Sowich”, zwanej kryptonimem „Riese” (Olbrzym).

Rodzice poznali się tuż po wojnie, więc byli świadkami makabrycznych śladów działalności niemieckiej. Świadkowie cytowani przez Michalika kreślą przejmujące obrazy, była tu filia obozu Gross Rosen.  O tym, co budował i jakie plany miał Hitler (choć to zagadka, badania trwają) warto przeczytać w książce lub na blogu Autora. Często w wyobraźni widzę katorżniczą pracę więźniów; wycieńczonych ludzi w prymitywnym szpitalu, przemianowanym po wojnie na piękne przedszkole, które podziwiałam w dzieciństwie. Trzeba następstwo historyczne zrozumieć, ale ja…nie rozumiem, jak „ludzie ludziom mogli zgotować taki los”?

Ze skrawków papieru po workach, schowanych w latrynie, powstały przerażające wspomnienia więźnia Abrahama Kajzera „Za drutami śmierci” (Muzeum Gross Rosen, Wałbrzych 2008). Książka niedoceniona, nie rozpowszechniona, a zdaniem Michalika i moim – polonistki, powinna znaleźć się w spisie obowiązkowych lektur. Przeżyłam ją niezwykle.

 Takim to zrządzeniem losu, poznaję dopiero teraz dokładnie dzieje mojej małej ojczyzny. Książka jest ważnym wydarzeniem, dlatego jadę osobiście na promocję, żeby podziękować Stanisławowi Michalikowi i przekazać pozdrowienia z Brzegu, gdzie autor uczęszczał onegdaj do Liceum Pedagogicznego.

Napisała: Romana Więczaszek