Samotność w sieci a bezpośredni kontakt (wspomnienie spotkania w Civitas/Wałbrzych)
lipiec 19, 2010„UZAEŻNIENIE OD INTERNETU”- GAZETA BRZESKA NR 14, 21 LIPCA 2010
Kiedyś wszystko było proste: ludzie, żeby się porozumieć musieli być blisko siebie, wymieniali słowa. Z czasem głos zaczął też płynąć z radia i ze słuchawki telefonicznej. Pisali listy, nawet istniała epistolografia, czyli sztuka pisania listów. Książki przemawiały słowem pisanym, zmuszając do pracy wyobraźnię. Czynią oczywiście tak nadal, jednak statystyki są przerażające! W Polsce czyta zaledwie 38% osób (TNS OBOB, marzec 2010).
Gdy nastała era telewizora i komputera, wszystko się zmieniło: słowo zaczęło kroczyć w towarzystwie ekranu. Panuje przekonanie, że „jeśli nie istniejesz w internecie, to znaczy, że cię w ogóle nie ma”. Rodzi brak szacunki dla słowa, bo przecież można być anonimowym. Trzeba mądrej głowy, żeby się w tym wszystkim nie zatracić.
Temat wirtualny podejmuje Janusz Wiśniewski w poczytnej powieści Samotność w Sieci, w której najbardziej zafascynowało mnie to, że wyrazem napisanym można nieść nie tylko wiadomości, ale i wszystkie uczucia. Nie trzeba patrzeć w oczy drugiej osobie, nie trzeba jej dotykać, nie trzeba z nią być fizycznie, żeby ją dobrze rozumieć. Można komputerowo przejść kolejne fazy znajomości, aż do miłości i pożądania (którego rozładowanie również jest możliwe na łączach). Fenomen książki tkwi w tym, że dotknęła zjawiska, o którym jeszcze głośno dotąd się nie mówiło, czyli miłości w wirtualnym świecie. Bohaterka ma męża, ale jest samotna w niezbyt udanym związku. Czy ona zdradza partnera, mając tylko kontakt elektroniczny? Zjawiska takie stają się coraz częstsze i są dyskusyjne. Ludzie przemęczeni codziennością, niezadowoleni z życia, wolą mieć wirtualnego przyjaciela lub miłość – blisko, w domu, za kilka sekund! Powieść oparta jest na dużych emocjach, bo kochankowie są nieskrępowani w wirtualnym świecie. Mimo, że czytelnik kończy ją, podzielając smutek bohaterów, pozostaje wspomnienie pięknej miłości. Jest też ostrzeżenie, wskazuje na uzależnienie od internetu. Wiśniewski w jednym z wywiadów tłumaczy swoją fascynację: Słowami można zastąpić zapach i dotyk. Słowami tez można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi. Czy się z tym zgadzamy?
Takie rozumienie słowa jest bliskie pisarzom, wśród nich – głównie poetom. Ale…dzieło nie istnieje bez odbiorcy, wiec literaci lubią się spotykać z czytelnikami. Gdzie? Zdecydowanie w realu. Mimo że korzystają też z kontaktów w sieci, nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem.
Toteż z przyjemnością wspominam spotkanie autorskie w Wałbrzychu, w Stowarzyszeniu Katolickim Civitas Christiana – organizacji katolickiej, zajmującej się propagowaniem lokalnej kultury i historii. Miły wieczór terapii słowem prowadził Stanisław Michalik (były burmistrz Głuszycy, historyk, redaktor, współzałożyciel Osówki– muzeum martyrologii), grał Mariusz Kutek bar dolnośląski. Od przewodniczącej Anny Adamkiewicz otrzymałam dwie najnowsze książki: Baśniowy Wałbrzych, legendy i baśnie regionu wałbrzyskiego, nastrojowo ilustrowana przez poetkę i malarkę Barbarę Malinowską oraz Powojenny Wałbrzych, miasto kultur Moniki Bisek – Grąz, publikacja kulturoznawcza. Książki te są dla mnie bardzo cenne, bo związane z krajem lat młodości, na pewno nie znikną wraz z awarią dysku komputerowego. Mam je materialnie, więc nie muszę osłabiać wzroku, czytając na ekranie.
Wieczór autorski to dzielenie się słowem, czyli wierszem, piosenką poetycką, rozmową. Najbardziej jednak utkwiły mi wypowiedzi mojej byłej wychowawczyni z LO Krystyny Jurkiewicz i polonisty Ryszarda Iwanka, którzy jako pedagodzy z dużym doświadczeniem podzielili się refleksjami na temat słowa. Panią Krystynę spotkałam po wielu latach dzięki koleżance z Naszej Klasy (dziękuję komputerowi). Powiedziała: – Cieszę się, że w obecnym czasie, gdy żyjemy tak pospiesznie i nie mamy czasu dla drugiego człowieka, Roma ma otwarte oczy, czuje, wraca do swojej małej ojczyzny, pisze o niej wiersze. Poezja to piękno, młodzi nie szanują dziś języka.
Pan Iwanek opowiedział, jak na spacerze usłyszał „rozmowę” pięknych, gustownie ubranych panienek: „Idziemy, ja pie… tędy. – Albo okrążmy, bo nie chce sobie upie…nowych butów (itd.). Młodź mamy piękną i mądrą, szkoły mamy bardzo dobre, nauczycieli bardzo dobrych, więc skąd te wyrażenia? Dlaczego klną prawie wszyscy? – wyraził przerażenie, po czym przeczytał mój wiersz. A na końcu bez komentarza, zacytował: Tu przestał, lecz róg trzymał….
W ogrodzie
Chamstwo
niech siedzi w kucki
za płotem
A w moim ogrodzie
raj
Dla osy co żądli
zawsze słusznie
Dla pokrzywy
postrachu reumatyzmu
Dla mrówek bezdomnych
do wczoraj
Chamstwo
niech rośnie krzywo
za płotem
samotnie spragnione
wody
A w moim ogrodzie
raj
pełen miłości
aut. Romana Więczaszek