Opowiadanie „Tatuś” opublikowane!
czerwiec 25, 2009Aleksandra Kosztowniak – kl. I b, I LO w Brzegu, I nagroda w Konkursie Literackim „O Brzeskie Pióro 2009” w kategorii „opowiadanie”
„Tatuś”
Śnieg sypał.
Białe płatki wirowały wesoło pomiędzy drzewami, a mała Noemi biegała za nimi i usiłowała je łapać. Za nią szedł tatuś – pan Bartek. Wsadził zziębnięte ręce do kieszeni, patrzył na córkę z jakimś dziwnym smutkiem. Nadeszły właśnie święta, cały Brzeg leżał ukryty pod śnieżną pierzyną, wszyscy życzyli sobie zdrowia, szczęścia, pokoju.
Pokoju…
Pan Bartek bał się. Rozmawiał ostatnio z kolegą na temat Rosjan i wymknęło mu się wtedy, że komuniści razem wzięci są lepsi niż jeden faszysta. Przestraszył się od razu tego, co powiedział. Przecież Brzegiem władali tylko Niemcy. Jeśli by się dowiedzieli…Mógłby zginąć. Może nikt się nie dowie. Nie wiadomo. Ale jeśli wyjdzie na jaw, co się wtedy stanie z Noemi? Zrobiło mu się gorąco, pochylił się, wziął śnieg w palce i przyłożył do rozpalonej twarzy.
– Co robisz, tatusiu?- spytała Noemi. – Płaczesz?
Pan Bartek otarł policzki.
– Nie. To śnieg. Widzisz jak topnieje?
Dziewczynka nabrała śniegu w ręce.
-Rzeczywiście- powiedziała.- A dlaczego tak szybko?
Pan Bartek otrzepał włosy ze śniegu.
-Bo człowiek jest bardzo ciepły.
-Tak?- zdziwiła się dziewczynka.
-Tak. A najbardziej wtedy, kiedy ma ciepłe serce.
-To niektórzy mają zimne?
-Pewnie, że tak. Tacy, co nie umieją kochać.
-Ja umiem- powiedziała Noemi i uścisnęła tatę z całej siły.-Zrobisz ze mną orzełka?
-Jasne. Ścigamy się, kto pierwszy skończy swojego.
Dziewczynka rzuciła się na śnieg, machała szybko rękami i nogami.
– Już!- krzyknęła wesoło.
-Wygrałaś- powiedział pan Bartek, wstał i otrzepał się.
-Ale twój jest ładniejszy- pocieszyła go Noemi.- Duży.
-Twój też będzie taki, jak urośniesz.
-Wiesz co, tatuś? Jutro przyjdziemy znowu i dorobimy tym orłom korony. Wtedy będą takie jak ten na naszym godle.
Chwila ciszy.
-Tatuś?- odezwała się znów Noemi- A to prawda, że Rosjanie zabiorą nasz Brzeg?
Pan Bartek wpatrzył się w jej czerwoną od mrozu twarzyczkę.
-A ty skąd o tym wiesz?- zdziwił się.
-Słyszałam. Już od wakacji wszyscy tak mówią. A ty myślisz, że lepiej z Rosjanami niż z Niemcami?
Milczał przez chwilę, nie wiedział, czy odpowiadać. Płakać mu się chciało.
-Może i lepiej- rzekł w końcu. Potem ukląkł przy niej, naciągnął jej czapkę na uszy.
-Posłuchaj, mała…Jakby kiedyś tak się zdarzyło, że nie będziemy już razem, pamiętaj, że w niebie masz jeszcze jednego tatusia.
-Pana Boga?
-Tak. I że On zawsze będzie z tobą, a to dużo lepszy tatuś niż ja.
-Naprawdę? Tatuś…ty płaczesz?
-Nie, nie…to śnieg tak szybko topnieje.
Uśmiechnęła się wtedy.
-To znaczy, że jesteś bardzo ciepły. Serce masz ciepłe.
Brzeg, 25 grudnia 1944
Nowy, drogi Tatusiu- Panie Boże!
Nazywam się Noemi. To jest imię z Twojej księgi i znaczy „moja słodycz”. Mój tatuś dał mi je, kiedy się urodziłam. Wtedy zmarła mamusia. Pytałam tatę, czy umarła przeze mnie, ale powiedział, że to nie moja wina.
Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z Tobą Boże- Tatusiu. Może dlatego wolę teraz pisać listy, mam nadzieję, że je przeczytasz. Płakałam dzisiaj przez całą noc. Niemcy przyszli wczoraj wieczorem do domu i zabrali tatę do więzienia. U nas w Brzegu jest straszne więzienie, nazywa się Zuchthaus. Widziałam je nieraz, ale tylko z daleka, bo bałam się podejść. Nie wiem dlaczego zabrali tatę, przecież on jest dobry. Mnie dali do jakiegoś domu. Jest tu pan i panie, którzy opiekują się dziećmi. Są dobrzy dla nas. Ludzie nazywają ten dom sierocińcem. Pani powiedziała, że zamknęli tatę, bo jest antyfaszystą. Nic z tego nie rozumiem. Boję się. Co to jest antyfaszysta?
Nie wiedziałam, że można Cię nazywać tatusiem. Tata powiedział mi to wczoraj, kiedy poszliśmy do parku. Kazał mi o tym pamiętać, więc obiecałam sobie, że nie zapomnę nigdy. Tutaj, w sierocińcu, jest smutno, a dzieci płaczą. Jemy tylko ziemniaki z mlekiem, a panie nie pozwalają nam wyjść, pobawić się na dworze. Mówią, że to niebezpieczne. Ja dzisiaj nie posłuchałam i wyszłam, jak nikt nie patrzył. Trochę potem żałowałam, bo Brzeg tak strasznie wygląda. W domach wcale światła się nie świecą i drutem kolczastym zagrodzili ulice. Pobiegłam do parku, dorobić korony orłom, które wczoraj zrobiliśmy z tatą na śniegu. Ale dziś nie wyglądały tak ładnie, nawet śnieg nie był taki biały.
Boję się o tatę. Proszę, opiekuj się nim. Jak myślisz, może mu tam nie będzie zimno, skoro on ma takie ciepłe serce? Ty też masz takie, prawda?
O, świeczka mi zgasła. Dobranoc, Tatusiu.
Noemi
Brzeg, 31 grudnia 1944
Kochany Tatusiu- Boże!
Tak mi jest smutno. Strasznie tęsknię za tatą. Wczoraj podsłuchałam, jak jacyś dwaj panowie rozmawiali ze sobą o więzieniu, w którym tatę zamknęli. Mówili, że to więzienie to pewna śmierć, że tam trzeba ciężko pracować, że chodzi się głodnym, a jak ktoś zachoruje, nikogo to nie obchodzi. I że tam umierają.
Panie Boże, wybacz mi proszę, że ten list taki mokry. Bardzo się staram nie płakać, ale łzy mi same kapią. O, następna i następna.
Jutro już Nowy Rok. Tutaj nie pozwalają nie spać do północy, ale ja pewnie i tak nie będę mogła zasnąć. W pokoju za ścianą mieszka mały chłopiec, który ciągle płacze. Wszyscy krzyczą na niego, ale ja nie. Razem sobie płaczemy. Dobranoc.
Twoja Noemi
Brzeg, 15 stycznia 1944
Drogi Boże- Tatusiu!
Płaczę i płaczę, chyba mi łez zabraknie. Pani z sierocińca kupuje codziennie gazetę „Brieger Zaitung”. Zostawiła ją dzisiaj przez przypadek w szatni i przeczytałam, że trzy dni temu Niemcy ewakuowali wszystkich więźniów z Zuchthausu. Kazali im iść przez ten mróz i śnieg w drelichach i letnich chodakach. Mieli ze sobą pejcze i bili, jak ktoś nie chciał iść.
Tak mnie serce boli, chyba zaraz pęknie. Tatuś, tatuś, tatuś…Panie Boże, czy to jest możliwe, żeby umrzeć ze smutku?
Twoja na zawsze-
Noemi
23 stycznia, 1944
Najdroższy Tatusiu!
Tak mi palce zdrętwiały na mrozie, że ich prawie nie czuję, ale muszę Tobie wszystko powiedzieć. Pani obudziła nas dzisiaj w nocy i kazała się ciepło ubrać. Było zupełnie ciemno, kiedy wszystkie dzieci z sierocińca szły ulicami Brzegu. Była czwarta rano. Poszliśmy do lokalu „Bergel”. Okazało się, że nie tylko nam kazano tam przyjść. Na miejscu było mnóstwo pań z dziećmi, które płakały. Wtedy zrozumiałam, że wywożą nas z Brzegu. Pewnie dlatego, że Rosjanie będą go atakować.
Czekaliśmy długo, ale pociągi, którymi miano nas wywieźć, nie przyjeżdżały. O siódmej rano ludzie zaczęli odchodzić pieszo albo na sankach. Na pewno bali się ataków Rosjan. Nasza pani w końcu się wystraszyła i powiedziała, że my też idziemy. Nie wiedzieliśmy dokąd. Nadal nie wiemy. To dlatego nie napisałam miejscowości przy dacie. Jest już południe, mróz nas szczypie mocno w nosy i policzki. Zatrzymaliśmy się właśnie na chwilkę, bo dzieci się skarżą, że już nie mają siły. A jeśli zamarzniemy na tym mrozie? Boję się. Odeszliśmy już daleko od Brzegu, a słychać strzały. Pani mówi, że to czołgi radzieckie.
Przepraszam, że tek brzydko dzisiaj napisałam. Musiałam pisać na kolanie. Ręce mi się trzęsą z zimna, ale kiedy dotykam śniegu, bardzo szybko się topi. To dobrze, serce mam nadal ciepłe.
Noemi
Ps. Bardzo bym chciała chociaż raz dostać list od Ciebie.
24 stycznia, 1944
Drogi, niebiański Tatusiu!
Boję się. Godzinę temu umarł z wycieńczenia ten chłopiec, który tak często płakał za ścianą mojego pokoju. Położył się na śniegu, bardzo długo staliśmy przy nim. Odszedł. Nie rozumiem, co to takiego jest w człowieku, że żyje, a potem go nie ma. Tatusiu…dlaczego tak musi być? Pytałam pani, ale ona płacze i nic nie mówi. Wierzę, że Ty się zaopiekowałeś tym chłopcem. Dałeś mu ciepły płaszcz i gorącą zupę. Już więcej nie będzie płakał, prawda?
Idziemy. Bardzo powoli. Wszędzie leży śnieg i ślisko jest. Zimno, a ja nie czuję ciała.
Drogi Boże, już się tak mocno nie martwię, że ja też mogę umrzeć. Spotkam się z Tobą i uścisnę Cię mocno, tak jak ściskałam tatę. A może on też tam będzie? Do zobaczenia,
Niezmiennie Twoja-
Noemi
Strzelin, 1 lutego, 1944
Najcudowniejszy Boże- Tatusiu!
Żyję. Czy to nie jest zdumiewające? Teraz się cieszę dwa razy bardziej, że jeszcze patrzę na niebo, chodzę po śniegu i piszę listy do Ciebie.
Mam nowy dom. Mieszkam teraz w Strzelinie z panią Marysią, panem Wojtkiem i ich psem – Atosem. Wzięli mnie do siebie. Ja ich kocham bardzo, oni są dobrzy. Mnie też kochają.
W drodze zmarła Ewelinka, Basia, Janek… Bali się śmierci, ale ja im mówiłam o Tobie, że będziesz się nimi opiekował. Wtedy przestawali się bać. Zawsze, kiedy zamykali oczy, uśmiechali się. Chyba już wtedy widzieli Ciebie. To muszą być jakieś inne oczy niż te, które tutaj mamy, skoro można nimi Ciebie zobaczyć.
Tylko połowa z nas doszła do Strzelina. Pani powiedziała, żebyśmy dziękowali za to Bogu. Dziękuje Ci, Tatusiu, z całego serca. Dałeś mi życie i nowy dom, jest mi ciepło i mam własny pokój. Tylko w nocy nie mogę spać. Myślę o tacie. Patrzę przez okno, a śnieg ciągle sypie i sypie.
Kocham Cię,
Noemi
Strzelin, 6 lutego, 1944
Niesamowity, najukochańszy Tatusiu!
Tak bardzo bym chciała Ciebie uścisnąć mocno, mocno! Cieszę się tak, że najchętniej narysowałabym uśmiechy na całej kartce.
Pan Wojtek pracuje w parowozowni. Dzisiaj zmienił stanowisko i pracował przy nowym robotniku. Rozmawiali trochę o tym, że Brzeg dziś został wyzwolony przez Rosjan, zastanawiali się, czy to źle, czy dobrze.
-Z brzeskiego sierocińca przyszła tu niedawno grupa dzieci- powiedział potem pan Wojtek.- Ewakuowali ich, biedaków, połowa zmarła w drodze. Wzięliśmy sobie z żoną dziewczynkę…
Ten pan złapał go z całej siły za rękę.
-Nie widziałeś wśród tych dzieci takiej małej, jasnowłosej?- wyszeptał.
-Właśnie taką mamy- odrzekł pan Wojtek. – Ma na imię Noemi..
Nowy pracownik usiadł wtedy na ziemi. Cały drżał.
-Co panu?- zaniepokoił się pan Wojtek.
Nieznajomy przyłożył rękę do rozpalonej twarzy.
-Mnie też ewakuowali- szepnął.- Z Zuchthausu. Uciekłem cudem. A ta dziewczynka to jest moja córka…
Och, Panie Boże, Panie Boże! Kiedy pan Wojtek przyszedł i powiedział, że tata czeka na mnie przed domem, cała się trzęsłam. Nie chciałam wierzyć. Wyszłam na dwór, był tam naprawdę. A ja nie mogłam się poruszyć, bałam się, że jak tylko drgnę, tata zniknie. To on pierwszy pobiegł. Potem ja. Śnieg mi skrzypiał pod nogami.
Dziękuję Ci, Tatusiu.
Noemi
Aleksandra Kosztowniak